FWT Homepage Translator
zdjęcia z Pienin (2002)
index witryny
strona główna
wstecz









zdjęcia Mariusz Reweda
      (...) Skoro jest tak mokro to postanawiam pojechać na mały off-road w stronę Jarmuty moją Toyotą i pobrudzić ją jeszcze trochę. Najpierw przedzieram się przez gęste krzaki, potem bajoro na pół metra głębokie i brodem przez strumień, aby w końcu nie dać rady wjechać pod stromy podjazd. Żółta glina obkleiła opony na kilka centymetrową warstwę, samochód mimo obracających się kół w przód stacza się do tyłu w dół urwiska. Zimny pot na czole, palce zaciśnięte na kierownicy i stał się cud, tylnie prawe załapało na jakimś ostrym kamieniu. A jednak w tym ciągłym pechu zdarzają się też szczęśliwe chwile. Maksymalny skręt kierownicą, wsteczny i powolna babranina w glinie w dół stoku. Potem jeszcze jedziemy kamienista drogą do schroniska na Durbaszce, nie wiem czy tak wolno, ale Służba Graniczna po drodze tylko się nam przygląda, mijamy pseudoterenowca Fronterę z napisem GOPR i UAZ'a pędzącego na złamanie karku do Szczawnicy. Cienki of-road, ale widoki przednie. (...)
      (...) Po południu postanawiam pojechać znowu na mały off-road. Za radą gospodarza jadę przez Szlachtową i za kościołem pierwsza w prawo przez mostek. Ale on chyba nie docenił mojej Toyoty, to kiepski teren, mało błota, niskie stromizny, jest tylko problem z zawróceniem, można tu wjechać nawet Polonezem. Niedopieszczony błotnie jadę jeszcze drogą na wysypisko śmieci i tuż przed szlabanem Popradzkiego Parku Krajobrazowego ostro w prawo pod górę po kamieniach. Droga na redukowaną dwójkę zamienia się za skrzyżowaniem w bardzo ostry górski off-road, tylko jedynka i to z wielkim wysiłkiem. Droga kompletnie zniszczona przez potoki deszczówki. Właściwie, co kilka sekund mówię sobie dobra wystarczy wracam, ale jak zawrócić, a na wstecznym nie umiem lawirować między głazami tak, aby nie zahaczyć mostami o kamienie, przydałby się pilot. W końcu dziura nie do przebycia, samochód przechyla się na prawo i żeby utrzymać głowę w pionie przyciskam ją do bocznej szyby. Gdyby w prawej burty była przepaść w życiu bym tędy nie przejechał, na szczęście jest skarpa, w razie czego oprę się drzwiami. W maksymalnym przechyle, zdziwiony wytrzymałością Toyotki postanawiam w swej dumie zaciągnąć ręczny i wysiąść, aby pstryknąć zdjęcie. Kiedy wypchnąłem drzwi, które teraz otwierały się do góry jak w Lamborghini i zeskoczyłem z progu, samochód zaczął się przewracać, więc szybko wskoczyłem z powrotem do środka, a zdjęcie zrobiłem kilka metrów dalej. Po godzinnej wspinaczce wjechałem w teren błotnisty i nieopacznie zjechałem stromym slajdem po glinie. Nie pomyślałem, że przecież nie znam innej drogi powrotnej jak tej, którą tu przyjechałem, a nie wziąłem ze sobą najazdów, hi-lifta ani wyciągarki żeby się z powrotem wciągnąć po śliskiej glinie na stok. Szczęście w nieszczęściu nadjechał z boku przez pole porośnięte trawą zielony Range Rover z ryczącym V8. Pan leśniczy zadał mi oczywiste pytanie, dokąd jadę. Po usłyszeniu, że na przejażdżkę, strasznie się obruszył i coś tam mamrotał, że niby nie wolno, a ja mu na to, że zakazu nie było przy drodze. Całe szczęście, że facet się spieszył na polowanie, bo machnął ręką i odjechał, a ja ku swojej uciesze mogłem wrócić do cywilizacji po jego śladach przez pola. (...)