dookoła świata etap 6 - Australia (2016)
index witryny
strona główna
wstecz
Ściągnij i skorzystaj. Jeśli ci się spodoba to wspomóż podróżnika, który poświęcił czas i energię aby to ci udostępnić. 100zł to dla mnie jeden dzień podróżowania, ale nawet za 5zł będę ci ogromnie wdzięczny.
mariusz reweda
74 1030 0019 0109 8513 9491 0012
trasę na GPS można ściągnąć (691kB) i wykorzystać na własnych wakacjach
opis wyprawy



Australia - krajobraz opowiedziany

      Geolog postrzega ziemię jako wynik historycznych i prehistorycznych procesów: fałdowanie skorupy ziemskiej, pękanie i uskoki, powstawanie osadów. Te procesy zachodzące przez setki milionów lat możemy oglądać w każdej chwili, krajobraz zawiera bowiem w sobie historię swojego powstania. Podobnie jest u Aborygenów - ziemia opowiada im wciąż żywą mityczną historię, która kształtuje ich życie i społeczność.
Sven Lindquist "Terra Nullius", Wydawnictwo W.A.B., 2010, str. 193


      Dla australijskich Aborygenów ziemia jest święta. W mitycznej epoce Dreamtime (tłumaczonej jako Czas Snu lub Okres Marzeń) z ziemi wyszło lub na ziemię przybyło wielu praprzodków totemicznych, którzy z tak zwanej materii potencjalnej stworzyli rzeczywiste formy krajobrazu, ludzi, zwierzęta i rośliny, zasady funkcjonowania przyrody oraz społeczeństwa, a także wartości moralne. Dzisiejszy krajobraz i ukształtowanie terenu są trwałym świadectwem ich czynów. Przypomnieniem ich podróży i wyczynów są ślady pozostawione w ziemi i krajobrazie w miejscach, gdzie przechodzili transformacje (przeobrażenia) i pozostawiali ślady swojej bytności. Dziś są to często miejsca o ogromnym znaczeniu religijny Są opowieści, które przez wieki utrzymały przy życiu kulturę Aborygenów. Mity tłumaczą, jak powstały góry, pojedyncze skały, zbiorniki wodne i złoża minerałów. Przełęcz Emily Gap koło Alice Springs to miejsce narodzin praprzodków plemienia Mparntwe - gąsienic. Góry Flindersa na północ od Adelaide zostały stworzone przez dwa pra-kangury Urdlu i Mandya, jeden z gatunku równinnych, a drugi - górskich. Tęczowy Wąż spoczywa w Jabiluka na terenie Parku Narodowego Kakadu. W latach pięćdziesiątych odkryto tam ogromne złoża uranu. Lokalni Aborygeni nawołują, aby zaprzestać jego wydobycia, gdyż zgodnie z tradycyjnym przekazem, jeżeli Tęczowy Wąż zostanie przebudzony ze swego snu, może się rozgniewać i sprowadzić na ziemię kataklizmy i cierpienie.
      Biali odkrywcy Australii bardzo często polegali na aborygeńskich przewodnikach, gdy eksplorowali 'nową ziemię' (która wg oficjalnej polityki kolonizacyjnej była traktowana jako 'terra nullius' - 'ziemia niczyja'). Daisy Bates (1859-1951), irlandzka dziennikarka i antropolożka, która na początku XX wieku dużo czasu poświęciła Aborygenom w zachodniej Australii, zapisała w swoich notatkach: 'Różne grupy plemienne, które zamieszkiwały ogromne tereny dzisiejszej Australii Zachodniej, poruszały się po tym obszarze po ustalonych trasach, które niczym arterie lub autostrady przecinały pustkowia, prowadząc zygzakami między źródłami wody i miejscami obozowisk rozłożonymi na trasie. Te autostrady lub szlaki handlowe łączyły i przecinały różne terytoria plemienne zanim jeszcze biały człowiek przybył na te tereny.' Na ironię, "nowe" trasy wyznaczone przez białych osadników spowodowały całkowite przekształcenie aborygeńskich terenów na rzecz brytyjskich osadników. W miarę jak przybysze "odkrywali" źródła wody, bogate pastwiska i tereny bogate w złoża naturalne, zastępowali lokalne nazwy i mapy terenu swoimi nazwami i trasami. Z czasem ich osadnictwo wyrugowało też tradycyjnych mieszkańców z ich ziem. Tubylcy byli świadkami tego, jak dewastowane są ich święte miejsca, jak niszczone jest ich zrównoważone i samowystarczalne życie. To był koniec ich harmonijnej egzystencji z ziemią.
      W swoich zapiskach Daisy Bates opisuje także regularne targowiska, które odbywały się w regionie Mid West. Plemiona pochodzące z odległych zakątków wymieniały między sobą narzędzia, broń i ozdoby. Na przykład pięknie rzeźbione i charakterystyczne tarcze z Murchison były cenione jako towary handlowe nawet w dalekich obszarach w okolicy Swan River. Względy ekonomiczne nie były jedynym powodem wymiany towarów. Często wymiana podarunków miała miejsce podczas spotkań z okazji inicjacji lub ślubów; miało to na celu wzmacnianie więzi pomiędzy indywidualnymi osobami, rodzinami i całymi grupami. 'Plemiona z Peak Hill i Upper Murchison prowadziły handel z plemionami z Gascoyne, a za ich pośrednictwem z plemionami z terenów północnych. ... Czerwoną ochrę kupowano od plemion nadbrzeżnych Ashburton, tak jak i ogromne muszle perłowe od plemion żyjących w regionach Thaduna i Lake Way. Włócznie i wiele innych towarów pochodziło z Upper Ashburton i innych regionów dalej na północy zachód, które były wymieniane na zasadzie barteru.' Nic dziwnego, że pomimo różnych grup językowych, przy okazji wymiany towarów, następowała też wymiana mitów i opowieści. Niektórzy praprzodkowie są wspólni dla wszystkich plemion aborygeńskich.
      Istnienie niewidzialnych tras, które przecinały ogromne tereny regionu Mid West, było ogromnym zaskoczeniem dla odkrywców i podróżników. Niektóre z nich stanowiły szlaki handlowe, inne łączyły źródła wody, a jeszcze inne prowadziły do miejsc bogatych w żywność lub inne zasoby. Szczegółowa znajomość własnej ziemi, poznanie tych ścieżek, informacje na temat dostępności pożywienia i wody były niezbędne nie tylko dla fizycznego przeżycia, ale również do tego, aby wejść w dorosłość i być uznanym za dojrzałego członka plemienia. Cała ta wiedza zawierała się w mitologicznych opowieściach o przodkach totemicznych z Czasu Snu.
      Aborygeni od wieków przemierzają swe ziemie dokładnie określonymi trasami. Odtwarzają wielkie wędrówki, które ich przodkowie totemiczni odbywali w Czasie Snu. Walkabout - "chodzenie sobie" - to stworzone przez białych określenie pielgrzymek, które Aborygeni odbywają do swoich świętych miejsc (djang), by tam odprawiać obrzędy. Songlines, czyli "ścieżki śpiewu" (lub bardziej dosłownie "linie pieśni") to dźwiękowy odpowiednik przestrzennych podróży praprzodków. Linie pieśni szczegółowo opisują ich drogi, a każdy werset opowieści może odwoływać się do pewnych formacji geologicznych lub innych szczegółów geograficznych krajobrazu (który Theo Strehlow (1908-1978) określił jako 'pejzaż totemiczny'). Czas trwania pieśni odpowiada długości odcinków pomiędzy charakterystycznymi punktami. W pieśniach zakodowane są także wskazówki dotyczące obrzędów zwanych corroboree, przypisanych do konkretnych miejsc. Niektóre miały sprowadzić deszcz, inne odegnać chorobę, jeszcze inne określały przejście do stanu wdowieństwa lub moment inicjacji.
      Opowieści mitologiczne to sposób przekazywania z pokolenia na pokolenie wiedzy geograficznej. Na przykład, tam, gdzie przodkowie wyszli z ziemi, często są dziś oczka wodne lub źródła podziemne. Nie trzeba dodawać, że wiedza o wszelkich źródłach wody na australijskiej pustyni jest bardzo cenna. Wapień znajduje się w miejscu, w którym pierwszy raz tupnął kangur olbrzymi, waran australijski kojarzy się ze żwirownią, a zimorodek z węglem.
      Mity są także w pewnym sensie mapami. Opisując wędrówki przodków i położenie odwiedzanych przez nich miejsc świętych, mitologia Aborygenów zakreśla zasięg terytorium danej grupy plemiennej, którą łączy to samo mitologiczne Marzenie (Dreaming). Terytoria poszczególnych klanów obejmują miejsca kultu ich przodków totemicznych. Znajomość położenia owych miejsc oraz prawo odprawiania tam ceremonii stanowią do dziś dla Aborygenów podstawę do tytułu własności do całego terytorium, na którym owo miejsce się znajduje (na podstawie tak zwanego 'wyroku Mabo' z 1992 roku oraz wydanej w 1993 roku ustawy o prawie własności do ziemi dla rdzennej ludności - Native Title Act).

Wave Rock i jaskinia Mulka'i
      Naszą podróż po Australii zaczynamy na zachodnim wybrzeżu. Ok. 300 km na wschód od Perth znajduje się wyjątkowa formacja skalna przypominająca paskowaną falę - Wave Rock. Często występujące w okolicy ogromne formy skalne były miejscami szczególnymi dla ludu Noongar. Oprócz znaczenia ceremonialnego, skały te spełniały też wiele praktycznych funkcji dla pierwotnych mieszkańców tych ziem. Zagłębienia skalne (gnammas) gromadziły wodę niezbędną, aby przetrwać w tym suchym i trudnym terenie. Często były zakrywane dużymi płaskimi odłamkami skał, aby zapobiegać parowaniu i chronić je przed zwierzętami. Członkowie plemienia Noongar czasami oczyszczali ważne skalne oczka wodne i z zasady nie obozowali w ich pobliżu.
      Skały stwarzały też szczególne możliwości dla polowania i zbieractwa. Głównie polowano na jaszczurki, których wiele żyje w okolicy skał i w ich szczelinach. Ustawiano "pułapki" w postaci płaskich płyt skalnych uniesionych delikatnie z jednej strony na kamieniach, w ten sposób zachęcając jaszczurki do chronienia się pod nimi. Wtedy stawały się łatwym łupem. Wśród skał żyły także węże i walabie skalne. Dla niewprawnego oka skały mogą wydawać się nagie, ale ludzie z plemienia Noongara potrafili znaleźć tam jadalne owoce i nasiona roślin (np. owoce quandong lub drzewa sandałowego), które nie występowały nigdzie indziej. Nasiona z drzew dżemowych (Acacia acuminata) były ścierana na mąkę, z której wypiekano rodzaj chleba. Prawdziwa spiżarnia - bush tucker!
      Granitowe skały stanowiły dla ludów Noongara łatwo rozpoznawalne miejsce spotkań. Z góry skały roztaczał się doskonały widok na okolicę, można było zaplanować swoją wędrówkę. Jaskinie i zagłębienia skalne zapewniały ochronę i dach w porze deszczowej, a także schronienie przed upałem w porze suchej.
      Oprócz tego, że Wave Rock dziś jest szczególną atrakcją turystyczną, ta wyjątkowa skała miała ogromne znaczenie ceremonialne dla lokalnych plemion aborygeńskich. Tak samo jak znajdująca się w pobliżu jaskinia Mulka'i. Jest jak wydrążona w wielkim głazie komnata, która skrywa największą w tej części Australii galerię naskalną szablonowych konturów dłoni. W całej jaskini zidentyfikowano 452 motywy ozdobne, z czego "szablonowe" kontury rąk stanowią 69%. Ich powstanie tłumaczy legenda ludu Noongar: 'Mulka był synem z nieprawego łoża kobiety, która zakochała się w mężczyźnie, małżeństwo z którym było dla niej zabronione. Na skutek tego Mulka urodził się zezowaty. Mimo, że wyrósł na wspaniałego mężczyznę ogromnych rozmiarów, jego przypadłość sprawiała, że kiepski był z niego myśliwy, bo nie potrafił celnie rzucić włócznią w zwierzynę na polowaniu i nie mógł odnieść sukcesu jako myśliwy. Mulka popadł w taką frustrację, że postradał zmysły. Zaczął porywać i pożerać ludzkie dzieci. Był olbrzymem - dowodem na to są szablonowe wizerunki jego dłoni pozostawione na wysokim sklepieniu jaskini.'
      Przez niezliczone stulecia kultura aborygeńska rządziła się swoimi złożonymi prawami i zwyczajami, które przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Jest to spuścizna tradycji przekazu ustnego, nigdzie nie spisanej, opartej na wysoko rozwiniętych wzorcach opowiadania historii oraz słownego przekazu zgromadzonej wiedzy. Legenda dotycząca olbrzyma Mulka'i jest częścią tego procesu przekazywania i utrzymywania praw, które rządzą tą kulturą.
      Niewłaściwe małżeństwa ("wrong-way-marriage") były bardzo źle postrzegane w tradycyjnym społeczeństwie aborygeńskim. Z wielu powodów natury kulturowej i biologicznej (genetycznej), określono poprzez relacje, tj. grupy pokrewieństwa ("skin groups"), kto z kim może zawierać małżeństwa. Według prawa Aborygenów, zakazy kazirodztwa nie koniecznie odnosiły się do członków jednej rodziny biologicznej, ale rozciągały się na członków całej wspólnoty z taką samą odpowiedzialnością kulturową i pokrewieństwem. Małżeństwa zawierane poza przyjętym wzorcem stanowiły zagrożenie dla stabilności i porządku, który pomógł wspólnotom aborygeńskim przetrwać, a nawet rozkwitać na przestrzeni wieków. Zatem możliwa "interpretacja" historii Mulka mówi o niebezpieczeństwach związanych z zawieraniem "złych małżeństw": związki te przynoszą "złe" owoce i dlatego należy ich unikać za wszelką cenę.
      Ale historie takie jak ta często mają więcej niż jedno znaczenie. Historia Mulka'i może mieć też inny morał: oddalanie się od wspólnego ogniska w nocy może być bardzo niebezpieczne dla małych dzieci. Historie o złych gigantach, takich jak Mulka, uczyły dzieci, aby nie oddalać się od obozu. Były też lekcją o tym, jak ważnym miejscem jest jaskinia, że nie każdy może tam po prostu wejść i jako miejsce święte powinno być traktowane z szacunkiem.

Pustynia Pinakli, stromatolity i kolorowe skały w PN Lesueur
      Znajdujące się na północ od Perth miejsce, które dziś w przewodnikach turystycznych jest opisywane jako Pinnacles Desert (Pustynia Pinakli), znane było wśród Noongar jako Miejsce Diabła Werinitj i otoczone było złą sławą z powodu ruchomych piasków. Ostrzegano młodych, aby nie zapuszczali się w te tereny, gdyż mogą w tych piaskach przepaść. Ale byli tacy, którzy nie słuchali przestróg starszyzny. 'Szli w to miejsce i przepadali wśród wydm. A wystające z ziemi skalne pinakle to końcówki ich palców, które próbują cokolwiek złapać, aby móc wydobyć się z piasku.' Tak o tym krajobrazie opowiada jeden z członków starszyzny ludu Yued.
      Znajdujące się dalej na północ jeziora Hamelin Pool i Lake Thetis to największe na świecie kolonie najstarszych form życia. Żyjące tam sinice to jednokomórkowe organizmy z pogranicza świata roślin, zwierząt i minerałów. Ich wydzieliny tworzą kalafiorowate konstrukcje (stromatolity), których budowa zaczęła się ponad trzy i pół miliarda lat temu. Jako pierwsze organizmy zaczęły produkować tlen. Jednak starszyzna z ludu Yuet o jeziorach ze stromatolitami opowiada inaczej: 'To wybrzeże stworzył Waakgardy, gigantyczny tęczowy wąż. Przesuwał się z południa, przeciskał przez ziemię, stworzył w ten sposób wszystkie wzgórza i wyżyny, kierując się w głąb lądu. Potem skierował się w stronę oceanu, zagłębił się w ziemię, poruszał się dalej pod ziemią, w tą i w tamtą stronę, tworząc jaskinie i tunele. Gdy dotarł do tego jeziora, zatrzymał się. Zatrzymał się, aby złożyć jaja, które można tu zobaczyć do dziś.'
      Na noc rozbijamy obóz w Parku Narodowym Lesueur. Wzrok przyciągają ciekawe formacje geologiczne kolorowych skał. Zamiast skomplikowanego wytłumaczenia procesów geologicznych, opisanego na tablicach informacyjnych, wolę przeczytać o ich powstaniu według opowieści ludu Yuet: 'Tęczowy wąż Waakgardy przeszedł tędy w Czasie Snu podczas swojej podróży w stronę morza. W miarę jak się przesuwał, wyrzeźbił linie tych wzgórz, a potem odpoczywał w dolinach. Waakgardy zostawił po sobie kilka tęczowych łusek, dlatego na wzgórzach widać różne kolory skał.'

Geralton i Park Narodowy Kalbari
      W muzeum regionalnym w Geralton cały dział poświęcony jest historii tej części Australii (Mid West) opowiedzianej przez członków ludu Yamaji. Jak wszędzie indziej pojawiają się te same motywy. Jest mowa o początkach stworzenia i czasie, gdy Istoty Przodków (Ancestral Beings) podróżowały poprzez ziemię, nadając kształty roślinom, zwierzętom, ludziom, oraz samej ziemi. 'Dali nam prawa, które określają, jak żyć na tej ziemi; prawa, które na zawsze wiążą nas z czasem Stworzenia i Kreacji. W środkowej części Australii Zachodniej mówi się o tym czasie jako Śnienie, Czas Snu lub Czas Gdy Ziemia była Miękka.'
      Jedziemy dalej na północ wzdłuż wybrzeża. Kolejny cel to Park Narodowy Kalbari. Okolice Kalbrai zamieszkują ludy Nanda, znani jako "ludzie słonej wody". Także oni opowiadają o wielkiej praprzodkini w formie węża, zwanej Beemarra, która w Czasie Snu podróżowała wzdłuż rzeki Murchison. Wabiły ją dobiegające z wybrzeża odgłosy fal rozbijających się o brzeg. Początkowo podążała wzdłuż rzeki, potem weszła pod ziemię i tunelem przebijała się w stronę wybrzeża. Gdy Beemarra wynurzyła się na powierzchnię w okolicach klifowego wybrzeża w pobliżu dzisiejszego miasta Kalbari, przeraził ją hałas ogromnych fal, więc zawróciła, aby schronić się w bezpiecznych kanionach rzeki Murchison. Jej droga powrotna utorowała tunele biegnące w czerwonym piaskowcu wzdłuż koryta rzeki. Po drodze w wielu miejscach odpoczywała, a w każdym takim miejscu pozostawiła zbiorniki z pitną wodą. Te źródła istnieją do dziś.

Plaża 80 mil
      Nasz kolejny etap to tak zwana Plaża 80 mil. Okolice Przylądka Keraudren należały do ludu Ngarla. Swoją ziemię nazywają Pananykarra, co oznacza 'wiele raf'. Mitologia Ngarla także szczegółowo opowiada lokalny krajobraz, choć niekiedy treść ginie w przekładzie, język zachodni nie jest w stanie oddać prawdziwych znaczeń, brakuje dokładnych terminów, składnia i frazeologia nie jest w stanie wyrazić pierwotnych przekazów opowieści.
      Mitologii Ngarla opisuje na przykład przybrzeżne wyspy. Solitary Island (Jarrkurnpangu) to ciało Istoty Przodka (Ancestral Being) Marnmulkura, tj. ośmiornicy, który chciał wykraść lokalnym plemionom patyki do rozpalania ognia. Gdy Marnmulkura próbował zanurzyć się z swoim łupem w otchłań oceanu, drogę ośmiornicy przeciął ptak Winti-Winti (ang. nankeel kestreel - pustułka australijska), który wyrwał patyki z uchwytu Marnmulkura. W tym momencie ciało Marnmulkura zamieniło się w kamień i pozostaje w tym samym miejsce do dziś. Członek starszyzny komentuje: 'Gdyby Winti-Winti nie odzyskał naszych patyków do rozpalania ognia, my ludzie Ngarla do dziś jedlibyśmy tylko surowe rzeczy (raw tucker)'.
      Dalej na 80 Mile Beach, znajduje się ośrodek Eco Beach położony na terenach ludu Yawuru i prowadzony tu od 2006 r., kiedy to wspólnota odzyskała prawo do fragmentu wybrzeża, na terenie tzw. "Water Reserve 1517". Jest to teren obejmujący 530 hektarów wybrzeża na południe od Broome.
      Ludy Yawuru (Yardoogarra) to także "ludzie słonej wody". Ich tradycyjna wiedza dawała im zrozumienie morskiej ekologii jako naturalnego środowiska życia. Jako myśliwi i zbieracze, potrafili dostroić się do rytmu i pływów oceanu, prądów morskich, wiatrów, migracji i sezonów lęgowych ryb, żółwi, słoni morskich, ptactwa, ekosystemów namorzyn i raf, jadalnych roślin morskich. Ludzie Yawuru wierzą, że wszystko wywodzi się od Bugarrigarra - duchowej siły, która stworzyła świat, która zdefiniowała krajobraz, nadała imiona, stworzyła język, społeczne prawa i tradycje, pory roki i ich cykliczność. Działo się to oczywiście w mitologicznym Czasie Snu. Prawa ludu Bugarrigarra były przekazywane poprzez ścieżki śpiewu (songlines), szlaki snu lub marzenia (dreaming tracks), opowieści, rytuały i ceremonie. Do dziś są one wskazówką dla codziennej egzystencji ludu Yawuru i stanowią fundament ich poczucia odpowiedzialności, aby dbać o ziemie swoich przodków i je szanować. W tradycyjnym rozumieniu Aborygenów "posiadać" to znaczy "być odpowiedzialnym", a nie "eksploatować" i "czynić sobie poddaną", jak to jest rozumiane w kulturze białych. Wiedza dotycząca ziemi i oceanu jest przekazywana współcześnie młodym Yawuru poprzez róże aktywności, takie jak polowania, łowienie ryb, zbieractwo i obozowanie w naturze.
      W 2011 r. organizacja Yawuru Registered Native Title Corporate stworzyła "plan zarządzania kulturowego", który ma na celu monitorowanie nadmiernej industrializacji obszaru Kimberley oraz znalezienie równowagi pomiędzy działalnością górniczą skierowaną na zysk, a ochroną środowiska. Młodzi ze wspólnoty Yawuru uczą się w ten sposób na temat swojego dziedzictwa. Jest to swego rodzaju nowoczesne podejście, aby wypracować wspólną drogę w przyszłość, która będzie uwzględniać potrzeby obydwu kultur: spadkobierców tradycyjnych mieszkańców, jak również przybyłych osadników.

Derby, baobaby i termitiery
      W okolicach Derby krajobraz się zmienia. Nasz wzrok przyciągają niezliczone baobaby (Adansonia gregorii) i termitiery. Larrkardiy (baobaby) oraz Jilkarr (termitiery) to ważne elementy systemu wierzeń i praktyk religijnych rdzennej ludności regionu Kimberley.
      Żyjące w okolicy ludy Nykina mają specjalne nazwy na poszczególne części baobabów. Birr (korzenie młodego drzewa), karrkira (biały miąższ w owocach, bogaty w witaminę C) i nigibi (nasiona) zielonych i dojrzałych orzechów wykorzystywano jako pożywienie i lekarstwa. Z włókien kory pnia i korzeni wykonywano sznury i liny. Po deszczu, w wydrążonych zagłębieniach drzewa można było znaleźć wodę. Magali, tj. korę młodego baobabu, żuto jako środek odświeżający jamę ustną. W pobliżu baobabów można było znaleźć cień na obozowisko, jednak w czasie burz należało unikać bliskości baobabów, gdyż mają właściwość przyciągania piorunów.
      Tak zwane "drzewo więzienie" koło Derby jest jednym z wielu baobabów w regionie, które jest uważane za drzewo posiadające szczególne moce, tj. malaji. Drzewa Larrkardiy, które należą do kategorii malaji zostały zapisane jako miejsca o szczególnym znaczeniu na mocy ustawy o ochronie dziedzictwa kultury rdzennej - Aborignal Heritage Act z 1972 r. Zgodnie z Ngarrangkani, tj. prawem tradycyjnym, osoby, które uszkodzą lub zniszczą malaji lub wchodzą bezprawnie na teren takiego miejsca, wystawiają się na działanie negatywne nadprzyrodzonych sił i ryzyko poniesienia srogiej kary za przewinienie. Przez zaawansowane rytuały, moce Larrkardiy, baobabów z Kimberey, mogą być obudzone, aby ukarać ludzi, którzy naruszają tradycyjne prawa Ngarrangkani. Do dziś w świadomości Aborygenów istnieje obawa przed tzw. "pointng" lub "bone-pointing", co można przyrównać do rzucenia klątwy.
      Jilkarr, czyli termitiery, w rejonie Kimberely także traktowane są ze szczególnym szacunkiem. W dawnych rytuałach pogrzebowych w czynnych termitierach składano ludzkie szczątki. W krótkim czasie termity "zamykały" w termitierze otwór, który trzeba było wykonać, aby złożyć tam ciało zmarłego. Co więcej, według medycyny tradycyjnej, materiał, z którego zbudowane są termitiery można zmielić, zmieszać z wodą i zażywać jako leczniczy tonik w przypadku dyzenterii.

Kimberley i Gibb River Road
      W drodze na Gibb River Road zajeżdżamy do galerii sztuki aborygeńskkiej prowadzonej przez wspólnotę Mowanjum. Na większości obrazów dominuje ten sam motyw. Postać przypomina kosmitę w kombinezonie. "Wczesny Daniken", nasuwa się skojarzenie. Białe postaci przypominają duchy z kreskówek. Owalny kształt głowy, duże oczy, zaznaczony nos, ale zwykle bez narysowanych ust. "Aby nie wyrażać opinii i osądów o innych", słyszymy wyjaśnienie na filmie pokazywanym w sali kinowej galerii. To duch Wandjina, nadprzyrodzona istota lub istoty, o której mówi się w rodzaju męskim lub żeńskim. To personifikacja deszczu, opiekunów oczek wodnych i węży wodnych. Gdy Wandjina zakończyły akt stwarzania świata w Czasie Snu, udały się do świata podziemnego i spoczęły w zbiornikach wodnych, pozostawiając po sobie ślad w postaci wizerunków na skałach. Zgodnie z tradycją wizerunki te należało co roku odnawiać przed nadejściem pory deszczowej, aby zapobiec suszy i nieurodzajowi. Ale gdy na skutek porwań do pracy i przymusowej migracji lokalni Aborygeni nie mogli odwiedzać swoich świętych miejsc i odprawiać należnych rytuałów, zaczęli malować wizerunki Wandjina farbami akrylowymi na płótnie. I tak z jaskiń Wandjina trafiły do galerii.
      Wyobrażeniom Wandjina w malarstwie naskalnym często towarzyszą mniejsze postaci, zwykle malowane na czarno jako zarysy sylwetek z różnymi atrybutami, np. torbami, pomponami lub frędzlami, o giętkich, zwiewnych ciałach, jakby były uchwycone w ruchu. To Gwion Gwion (lub Guiorns Guiorns lub Giro Giro, w zależności od grupy językowej, zwane także "sztuką Bradshaw" od nazwiska pasterza, który je opisał w 1891 r.). Także te motywy pojawiają się na obrazach w galeriach sztuki aborygeńskiej. W Broome, aborygeńska artystka Regina Karadada tak opisała przedstawione przez siebie postaci: 'W naszych Lai Lai (opowieściach z Czasu Snu i stworzenia) najwyższy duch Wandjina udał się na drogę mleczną i sprowadził Guiorns Guiorns na ziemię, dał im prawa i porządek, którego mieli przestrzegać. I byli to pierwsi ludzie na ziemi.'

Kununara i Park Narodowy Mirima
      W okolicach Kununara terenami, które są obecnie zakwalifikowane jako Park Narodowy Mirima (Hidden Valley) zarządza Yoorrooyang Dawang Regional Park Council. Właścicielami tych ziem są ludy Miriuwung i Gajerrong, które dzierżawią tę ziemię państwu w celu wspólnego zarządzania razem z Departamentem Środowiska i Ochrony Australii Zachodniej. W zarządzaniu tradycyjnymi ziemiami, strażnicy leśni z lokalnych plemion łączą działania na rzecz ochrony środowiska, tradycyjnych praw i kultury. Tak opisują swoje prawo do tej ziemi: "Nasi praprzodkowie stworzyli ziemię Miriuwung i Gajerrong w epoce Ngarrangarrni, w Czasie Snu. Na początku czasu nasza ziemia pokryta była wodami ogromnej powodzi. Z czasem wody ustąpiły, dając miejsce w krajobrazie dla istot praprzodków. Inni praprzodkowie z Czasu Snu przemierzali ziemię, pozostawiając swoje charakterystyczne ślady na naszej ziemi. Są oni wciąż obecni w naszym krajobrazie. Każdy fragment naszej ziemi ma swoją pieśń. Te pieśni tworzą unikalne połączenie pomiędzy ludźmi, roślinami, zwierzętami i naszą ziemią." Na przykład charakterystyczne formacje skalne w okolicy Kununara są częścią opowieści wszy głowowej ('head lice dreaming'), która należy do lokalnej ludności Miriwung.

Halls Creek i malarstwo aborygeńskie
      W Halls Creek, miasteczku na głównej trasie przecinającej region Kimberley przeważa ludność aborygeńska. Uwagę zwracają obrazy lokalnych artystów umieszczone na płotach i ścianach budynków wzdłuż głównej ulicy. Czytam opis tajemniczych kropek i kresek na jednym z obrazów: Kręgi przedstawiają członków starszyzny przy pracy w Centrum Sztuki. Niebieski - reprezentuje rzeki wokół Halls Creek. Czerwony - skały i wzgórza. Zielony i czerwony - razem, to 'bush tucker' (tj. jedzenie pozyskiwane z buszu). Żółty - wschód słońca o poranku. Artysta: Bonnie Deegan, czerwiec 2015'.

Darngku - wąwóz Geike na rzece Fitzroy
      Z Fitzroy Crossing zjeżdżamy do Parku Narodowego Geike Gorge. Leży na skraju pasma górskiego King Leopold Range, które tworzy naturalne granice kraju ludów Bunuba, Ngarinyin i Unggumi. Wąwóz Geike, którym płynie wielka rzeka Fitzroy, wśród ludu Bunuba jest znany jako Darngku. Ma 14 km długości, jego ściany sięgające 60 metrów wysokości, są wymyte do białego do wysokości 10-12 metrów i kryją ślady wielu skamielin z okresu Wielkiej Rafy Dewońskiej (Great Devonian Reef). Oczywiście, ten krajobraz też jest opowiadany przez lokalne plemiona. Jedna z opowieści dotyczy wystającej z nurtu rzeki skały, zwanej Linyjiya - Skałą Starca: 'W Czasie Snu pewien stary człowiek podróżował z grupą wędrowców. Nagle zaczął tracić wzrok. Działo się to na piaszczystym pasie nadrzecznym, w miejscu, gdzie zwykle rozbijali obozowisko starzy ludzie. Gdy starzec stracił już zupełnie wzrok, powiedział: "Zostawiam was. Odchodzę." Wszedł do wody, brodził coraz głębiej i głębiej, aż woda zakryła jego głowę i zaczął się topić. Gdy woda dostała się do jego nosa, kichnął "apsik!" i wynurzył się z wody, cały i zdrów. "Wróciłem do was", powiedział. Teraz w tym miejscu jest skała. Do tej pory można usłyszeć w nocy, jak starzec kicha i wzdycha'. Jest to historia opowiedziana przez Nyawanday (Casey Ross): "To jest historia z Czasu Snu, którą opowiedział mi ojciec mojej matki".
      Kolejne miejsce opowiadane przez lokalne ludy to Mingayiwa. Ta skała ma białe, wypolerowane powierzchnie, które reprezentują tłuszcz brzuszny ryb i innych jadalnych stworów wodnych. Ludzie Bunuba "pocierają" ten symboliczny brzuch i przemawiają do duchów prosząc o "obfite" połowy.
      Inna lokalna historia zatytułowana jest "Winythali" i dotyczy ognia: 'Dawno temu ludzie Bunuba nie mieli ognia i jedli tylko surowe mięso. Przy West Wall stary krokodyl Gayi (Lullangarra) chciwie trzymał tylko dla siebie patyki do rozpalania ognia. Pewnego dnia zwierzęta uknuły spisek, aby wykraść patyki od Gayi, ale żadne z nich nie miało dość odwagi. Tylko drapieżny ptak Girrganyi (Gid Gunya) był gotowy to uczynić. Girrganyi zanurkował w głębiny, w których mieszkał Gayi i wykradł mu patyki, po czym przemienił się w swoją obecną formę ptaka. Podpalił busz, aby w ten sposób dać wszystkim ogniska do gotowania. I do dziś można zobaczyć Girrganyi tam, gdzie są pożary. To on dba o to, aby dla wszystkich utrzymać ogień.' Faktycznie, gdy tylko rozpoczyna się sezon pożarów buszu, drapieżne ptaki pojawiają się w okolicy płonących lasów, polując na uciekające gady i drobne zwierzęta.
      Schematyczna mapka wąwozu Geike wskazuje jeszcze jedno ważne miejsce dla ludu Banuba z zaznaczeniem, że wstęp do tego miejsca jest dla obcych ograniczony. Chodzi o Mangunambi. Nazwa oznacza "oko pytona wodnego". To naturalne źródło i miejsce spotkań ludu Bunuba. To także miejsce inicjacji młodych chłopców w dorosłość. Po powrocie z Mangunambi mogli już wybrać sobie żonę i zostać panami rzeki. Mangunambi to także miejsce, gdzie ludzie przychodzili śpiewać do duchów prosząc o deszcz.

Okolice Broome - Willie Creek i przylądek Gantheaume Point
      W okolicach Broome rozbijamy obóz przy plaży w pobliżu ujścia Willie Creek. To miejsce wśród Aborygenów znane było jako Wirrkinymirre i związana z nim była opowieść o miłosnych perypetiach kochanków: 'W Bugarrigarra, młody Aborygen wykradł żonę Duegara'y, potężnego członka plemienia Maban. Kochankowie rozbili swoje obozowisko na wyspie w rejonie Wirrkinymirre. Duegara wysłał posłańca do młodzieńca, aby mu powiedzieć, że powinien wrócić i stanąć do walki o jego żonę, "żeby wszystko było jasne". Młodzieniec odmówił i odpowiedział posłańcowi, że Duegara może sam przybyć na wyspę, aby odzyskać swoją żonę. Duegara odpowiedział na to: "Zostaw ich. Nie chcę tej kobiety. Niech on ją zatrzyma". Minęło wiele czasu i w porze Mangala (pora deszczowa, czyli ok. grudzień-marzec), dwójka uciekinierów mieszkała z grupą ludzi. Pewnego dnia wszyscy mężczyźni poszli na ryby, a kobiety zostały w obozie. Nagle zerwała się burza, która zmusiła kobiety, aby schroniły się w jaskini, czekając na powrót mężczyzn. Porwana kobieta siedziała wśród innych kobiet, jednak piorun uderzył właśnie w nią, rozrywając ją na kawałki. Gdy mężczyźni w końcu wrócili do obozu, zastali wszystkie pozostałe kobiety nietknięte.' Jak każda opowieść z Czasu Snu, także i ta ma swój morał: uczy miedzy innymi o konsekwencjach kradzieży i nieuczciwości.
      W Broome na południowym krańcu słynnej plaży Cable Beach, na Gantheaume Point, znajduje się ważne dla lokalnych Aborygenów miejsce zwane Minyirr buru (buru to ziemia lub kraj). Minyrr to miejsce znane ze względu na właściwości ochronne i uzdrawiające, któremu przypisany jest cykl pieśni. Miejsc to stworzył praprzodek Marella (praprzodek Emu), który nadał nazwy tej ziemi, był ważnym Prawodawcą i pozostawił po sobie wiele śladów.
      Tubylcy tak mówią o tym miejscu: 'Nasi przodkowie - pierwsi ludzie - wywodzą się z tego miejsca. Wyszli z tej ziemi w czasie Bugarrigarra. Wtedy nasi stwórczy praprzodkowie przemieszczali się po tej ziemi, tworząc i kształtując ziemię podczas początków historii ludzkości. Minyirr to nazwa, która wywodzi się z Czasu Snu i oznacza miejsce duchowe bilyurr. Historia Bugarrigarra jest opowiadana w Cyklach Pieśni (Song Cycles), które są nauką naszych Praw i Kultury. Przekazywane są z pokolenia na pokolenie poprzez ceremonie i historie. Bugarrigarra łączy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jako nieustający proces kreacji. Za każdym razem, gdy historie Bugarrigarra są opowiadane lub śpiewane, nasza ziemia się odnawia. W naszej kulturze ludzie są częścią ziemi i ziemia jest częścią ludzi. Każda indywidualna osoba i każda grupa ma swoje rai (tj. potężną siłę życiową). Ludzie identyfikują się ze swoim rai i opowiadają historie dla swojego rai. Rai dla niektórych ludzi z Minyirr to Barrambarr (ang. 'blue bone fish', tj. gatunek morskiej ryby z rodziny abulowatych, łac. Albulidae). Z tego powodu miejscowi nie polują na te ryby, ani ich nie jedzą. Dla nas, tradycyjnych opiekunów, to miejsce jest tak święte jak Jerozolima, Benares, Watykan, Mecca i inne duchowe miejsca. Minyirr to miejsce odrodzenia. Jest to rai wspólnoty, gdzie przebywają duchy dzieci. Wierzymy, że gdy umieramy, wracamy dokładnie w to miejsce, aby się odrodzić. Przybywamy tu, aby się oczyścić i mieć prawo wstępu w nowe życie. To jest miejsce uzdrawiające'.
      Także tutaj historie o praprzodkach opowiadają krajobraz. Gdy z Gantheaume Point spojrzy się w kierunku Cable Beach, na tak zwany amfiteatr oraz na czerwone wydmy, to jest to miejsce znane jako Walmanjun, czyli Miejsce Wielkiego Żółwia. Bohaterami opowieści są: Walmanjun, czyli żółw (Gulbil), Julan, czyli delfin (Ngarrar) oraz Jilany, czyli wąż (Juru). Historia mówi o tym, jak żółw najadł się ryb i był tak ociężały, że zamienił się w skałę: 'Walmanjun jadł ryby. Ale zrobił się leniwy i zazdrościł delfinowi Julan, który był bardzo sprawnym rybakiem. Żółw stwierdził, że to ciężka praca łapać ryby samemu i zaprzyjaźnił się z wężem Jilany. Jilany podróżował przez cały kraj z północy do Minnyir i był związany z wieloma miejscami. To miejsce, Minnyir, było miejscem jego obozowania. Żółw Walmanjun i wąż Jilany zaczęli rozmawiać. Walmanjun powiedział do Jilany: "Jesteś dobrym rybakiem. Należysz do Billingurru (rafa na północnym skraju Cable Beach). Jak będziesz ze mną współpracował, to obydwaj będziemy mieli wszystkiego pod dostatkiem. Jak otoczysz ryby z Minnyir i przepędzisz je do Billingurru będziesz mógł zebrać rifi (muszle perłowe) z rafy, aby handlować z Ngarru. Walmanjun i Jilany zrobili pułapkę na ryby (yaab), aby złapać wszystkie ryby, które Jilany naganiał dla Walmanjun. Bardzo zadowolony ze swojego planu, Walmanjun zjadł wszystkie ryby, które złapał dzięki Jilany. I od tych wszystkich ryb zrobił się taki tłusty, że nie mógł się ruszać. Pożałował wtedy, że był taki chciwy. Walmanjun zmienił się w czerwoną wydmę, którą można zobaczyć przy skalnym amfiteatrze w Cable Beach.'
      Kolejna historia opowiada o Ngakalyalya, miejscu "kobiety ogień" i "kobiety cebula", czyli Sióstr Naji (Ngarri), istot duchowych, które wyszły z rafy koło Redell Beach, aby się osuszyć. Przez chwilę leżały na piasku, a po chwili zgłodniały i poszły szukać naji yarri (tzw. 'cebule z buszu', łac. Cyperus bulbosus). Bushman, który mieszkał sam i nigdy nikogo nie spotykał, zobaczył siostry Ngarii, jak się kręcą po okolicy. Nigdy czegoś podobnego nie widział i bardzo ten widok go zainteresował. Widział, że nie powinien się do nich zbliżać, ale pokusa była silniejsza. Dotknął ich, a jego dotyk sprawił, że siostry Ngarii nabrały zapachu. Nie mogły już wrócić tam, skąd przyszły. Same zamieniły się w kamienie, a ich duchy przemieniły się w górskie białe kakadu - ngaganjella. Ngaganjella poleciały w głąb lądu w stronę pasma gór Edgar Ranges. Ptaki były głodne i wciąż szukały cebul z buszu. W końcu wylądowały na wielkiej równinie, gdzie ponownie zmieniły się w kobiety "z krwi i kości". Jedna z sióstr, Ngarii Yarribunjo, powiedziała: "Ty rozpal ogień, a ja pójdę szukać pożywienia". Gdy jej siostra Walubunjo (Walu Bungu) rozpalała ogień za pomocą patyków z drzewa naneminkul, Ngarii Yarribunjo (Nyarriy Yarri Bungu) znalazła ogromne pole naji yarri. Z chciwości chciała zatrzymać wszystkie rośliny dla siebie. Ngarii Yarribunjo nazbierała kawałki kory z drzewa irrigullu (Broome wattle tree, łac. Acacia pycnantha) i ułożyła je w kształcie wielkiego węża. Cztery patyki tworzyły głowę węża. Walubunjo poszła szukać swojej siostry, ale gdy się do niej zbliżyła, zawołała: "Nie mogę do ciebie podejść, bo jest tu wąż". - "Chodź, siostro. Nie bój się. Po prostu przeskocz", odpowiedziała Ngarii Yarribunjo. Ale ta nie mogła tego zrobić. W tej chwili duchy sióstr uniosły się wysoko, a ich ciała zmieniły się w dwa wzgórzach znajdujące się po obydwu stronach równiny. W nocy rysują się na zachodnim niebie jak dwie siostry po obydwu stronach mlecznej drogi. Cztery gwiazdy poniżej to końce patyków, czyli cztery zęby węża. Inna interpretacja mówi o tym, że siostry można do dziś oglądać jako dwie gwiazdy widoczne w gwiazdozbiorze Hydra.
      Bushman zorientował się, że zrobił coś złego i postanowił uciec. W miarę jak wędrował, stawał się coraz cięższy, aż w końcu postanowił porzucić swoje ciało, które stało się czarną formacją skalną, znaną jako Balliwanedunna. On sam podróżował dalej, ale wiedział, że choć jego poprzednia forma już się skończyła, to musi jeszcze przeżyć swoją karę za to, że dotknął sióstr Ngarii. W końcu zasiadł w pozycji janbirri (podobnej do pozycji lotosu w jodze) i zmienił się w źródło pożywienia, czyli judbararri (walabię skalną). Wiedział, że jego kara, którą musi odbyć, będzie polegać na tym, że będą na niego polować i przebijać go włócznią. To miejsce jest znane jako Ealangarrami, a gdy pada deszcz, napełnia się wodą, którą przychodzą pić walabie. Jest to także miejsce niebezpieczne, które może być szkodliwe dla ludzi.
      A tak podsumowuje tę historię starszyzna plemienna: 'Ta historia uczy naszych ludzi o zmyśle powonienia, o cebulach z buszu, górskich białych kakadu, dwóch odmianach drzew, o ogniu (valu), pozycji siadu, o walabiach górskich, formacjach skalnych i o poczuciu chciwości, pokusie i zaufaniu. Cztery patyki jako głowa węża oznaczają węża, który nie jest jadowity (dwa patyki oznaczają węża jadowitego). Przecież Ngarii Yarribunjo chciała tylko wystraszyć swoją siostrę, ale nie chciała jej skrzywdzić. Do dziś uważa się, że zrywanie kwiatów z drzewa irrigullu i ustawianie ich w swoim domu przynosi pecha.'
      Przykładem wykorzystania wiedzy tradycyjnej w celach edukacyjnych i rekreacyjnych jest pieszy Szlak Dziedzictwa Lurujarri, który ciągnie się na dystansie 80 km na północ od Broome. Tak jak tubylcy, można udać się na walkabout, poznać święta miejsca, dowiedzieć się więcej o tradycji Aborygenów. Jest wiele agencji turystycznych, które proponują takie wyprawy z przewodnikami aborygeńskimi. Wtedy jest też możliwość poznania pieśni, które należy śpiewać w odpowiedniej kolejności podążając z północy na południe. Ale ten szlak można także przejść samodzielnie. Szczegółowy opis zawiera mapkę z zaznaczonymi miejscami, gdzie można biwakować, na co zwrócić po drodze uwagę. I oczywiście opowiada krajobraz. Szlak zaczyna się w Minyirr, prowadzi przez Ngakalyalya, a kończy się w Yinara, gdzie Marella (praprzodek Emu) zobaczył siedem kobiet Naji (Ngarri), matkę i córki, które były istotami duchowymi z morza. Ostrzegano dziewczęta, że nie wolno im patrzeć na nikogo na lądzie, ale gdy złamały ten zakaz, wszystkie zamieniły się w kamienne słupy. Kamienne słupy oraz odcisk trójpalczastej stopy praprzodka Emu na skale (archeolodzy twierdzą, że to odcisk pozostawiony przez dinozaury 130 milionów lat temu) wciąż przypominają, jaką karę ponosi się w przypadku nieprzestrzegania praw. Marella to także nazwa grupy trzech gwiazd, które są ułożone w kształcie odcisku nogi praprzodka Emu i są widoczny na Drodze Mlecznej.

Park Narodowy Wolfe Creek
      Na obrzeżach gorącej pustyni Tanami znajduje się Park Narodowy Wolfe Creek. Około 300.000 lat temu w tym miejscu spadł na ziemię meteoryt, który ważył tysiące ton. Powstały krater mierzył około 850 metrów średnicy i jest drugim co do wielkości kraterem na świecie, z którego wydobyto szczątki meteorytu. Europejczycy dowiedzieli się o jego istnieniu w 1947 roku podczas obserwacji geologicznej tego terenu z powietrza.
      Ludy aborygeńskie Jaru i Walmajarri nazywają ten krater Gandimalal i wiedziały o jego istnieniu od tysięcy lat. I każdy z tych ludów ma swoją opowieść. Historia Jaru opowiada o dwóch wężach, które przemierzały ziemię od Jurabalarn (Stuart Creek) do Ngurriny (Wolfe Creek). Gandimalal to miejsce, w którym jeden z tych węży wyszedł na powierzchnię ziemi. Natomiast historia Walmajarri mówi o tęczowym wężu o imieniu Karlputa, który przybył do Gandimalal z Bidyadanga (La Granga) położonego na wybrzeżu, na południe od Broome. Krawędź krateru wskazuje miejsce, gdzie Karlputa wypchnął ku górze ziemię. Ziemia w środku krateru jest słona, gdyż Karlputa przybył znad morza. Karlputa wciąż zamieszkuje pod kraterem.

Diabelskie Kulki czuli Karlwe-Karlwe
      Na północ od Alcie Springs, przy Stuart Highway, głównej drodze przecinającej kontynent australijski, znajduje się skupisko wyjątkowych okrągłych głazów, które biali osadnicy nazwali Diabelskimi Kulkami (Devil's Marbles). Biali dowiedzieli się o istnieniu tych głazów przy okazji budowy linii telegraficznej w 1872 (Overland Telagraph Line).
      Wśród Aborygenów miejsce to znane było jako Karlwe-Karlwe (Karlu Karlu) od wieków i stanowiło szczególną lokalizację obrzędów dla czterech plemion - Warlpiri, Warumungu, Kaytetye, Alyawarra, które przybywały tu z czterech różnych stron. Spotykali się, aby spędzić razem trzy do czterech tygodni, dedykując swe tańce i śpiewy istotom duchowym, wychwalając je, aby one z kolei pobłogosławiły ich ziemie oraz obdarowały wszystkim, co potrzebne do przeżycia. Obrzędy kobiet były przeprowadzane oddzielnie od rytuałów mężczyzn. Po zakończeniu ceremonii plemiona rozchodziły się w swoje strony.
      W dosłownym znaczeniu Karlwe-Karlwe oznacza "okrągłe przedmioty" i odnosi się do ogromnych okrągłych głazów tu zgromadzonych. Ale dla lokalnych ludów aborygeńskich to miejsce oznacza o wiele więcej. Tereny wokół Karlwe-Karlwe są bogate w "dreaming sites", czyli miejsca, gdzie w Czasie Snu (zwanego tu Altywerre lub Wirnkarra) miały miejsca ważne wydarzenia. Wiele z tych opowieści utrzymywanych jest w tajemnicy. Mogą je poznać tylko właściwe osoby spośród samych Aborygenów. Jednak niektóre historie w wersji uproszczonej mogą być upubliczniane (choć osoba niewtajemniczona i tak pewnie nie wiele z nich zrozumie), tak jak ta kobieca opowieść o Kwerrwympe / Munga Munga Dreaming: 'Dwie kobiety Warumungu podróżowały w Czasie Snu od Munga Munga (okolice Tennant Creek) do Karlwe-Karlwe. Kobiety z południa z plemienia Kaytetye i Anmatyarr spotkały się z nimi przy Karlwe-Karlwe. Tutaj zorganizowały wielką ceremonię. Przedstawiły sobie nawzajem swoje "dreaming" (opowieści z Czasu Snu), wszystkie Kwerrwympe. Zanim przybyli biali ludzie, Aborygeni robili tutaj swoje ceremonie o Kwerrwympe'.
      Aborygeni wierzą, że praprzodkowie z Czasu Snu żyją w jaskiniach pod skałami w Karlwe-Karlwe. Tak opowiada o tym członkini starszyzny plemiennej: 'To są prawdziwi ludzie, jak my. Można ich zobaczyć. Dawno temu poszłam z moją billycan (tj. metalowe naczynie) do rzeki nabrać wody. Jedna z tych tajemniczych istot wyszła i zaczęła się ze mną zabawiać. Nie byłam w stanie odejść. Przyszła moja mama i mnie uratowała. Potem już nigdy tutaj nie obozowaliśmy. Nigdy. Te tajemne istoty są miłe, ale mogą człowieka doprowadzić do szaleństwa. Mogą zmienić cię w jednego z nich. Powiedzą: "Idź za mną" i już nie możesz zawrócić. Takie coś przydarzyło się mojemu kuzynowi. Zniknął. Starszyzna zrobiła ogromną ceremonię, śpiewali (sic!) ziemię i skały, aby pozwoliły na powrót kuzyna. Dziś już utraciliśmy tą pieśń. Nie mamy już pieśni, aby sprowadzić nasze dzieci do domu'.
      Do dziś Aborygeni ze środkowej Australii obawiają się wszelkich duchów. Wciąż żywy jest przesąd, że w czasie snu najłatwiej mogą one porwać człowieka, dlatego należy spać w grupie, nawet po kilka osób, tak aby wszystkie ciała się stykały. Bo gdy ktoś z rodziny jest porywany we śnie przez złe duchy, to śpiący koło niego może się przebudzić i go uratować. Stąd też domy dla Aborygenów budowane na wzór zachodni, z kilkoma sypialniami, zupełnie się nie sprawdzają, bo i tak tradycyjnie wolą wszyscy spać razem.

Attack Creek, czyli różnice kulturowe
      Okolice miejscowości Tennat Creek zamieszkują ludy Warumungu, tradycyjni aborygeńscy właściciele tych ziem. 26 czerwca 1860 r. odkrywca John McDouall Stuart i jego dwaj towarzysze dotarli do przeprawy na rzece na południe od Tennat Creek, która dziś nosi nazwę Attack Creek. Była to czwarta wyprawa Stuarta, która była próbą przemierzenia kontynentu Australii z południa na północ. Przy rzece spotkali się z trzema silnymi i uzbrojonymi mężczyznami w plemienia Warumungu, którzy nigdy nie widzieli białych ludzi na koniach ubranych w dziwne stroje. Tubylcy postanowili się bronić. Z ustnego przekazu ludu Warumungu: 'Wysłannik podróżujący w nocy przyniósł wieści o zbliżającej się dziwnej formacji, która wyglądała jak wąż, a która zbliżała się do terenów ludu Warumungu. Warumungu pomyśleli, że ten dziwny stwór to klątwa zesłana przez ich wrogów. Zbliżająca się dziwna formacja wzbudziła ich niepokój. Wzywając na pomoc wojowników z sąsiednich plemion, zaatakowano "węża" w jego najsłabszym punkcie, gdy zbliżał się do rzeki - która dziś nazywa się Attack Creek. Ze skórą pomalowaną w tradycyjne wzory (barwy wojenne) i w pełnym uzbrojeniu, wojownicy wykorzystali doskonałą znajomość terenu i taktyki wojenne, aby zatrzymać pochód tej dziwnej formacji, a tym samym obronili swoją ziemię i swoich ludzi'.
      Stuart zrezygnował po raz kolejny z kontynuowania ekspedycji i zawrócili na południe. Do północnych wybrzeży Australii (Chambers Bay, dzisiejsze Darwin) dotarł dopiero podczas szóstej ekspedycji 24 lipca 1862r.

Mataranka i gorące źródła Bitter Springs
      Tradycyjna wiedza Aborygenów pozwalała im wszystko czerpać z buszu. Wiedzieli gdzie znaleźć wodę, jak polować, które rośliny nadają się do spożycia, a które mają właściwości lecznicze. Okolice naturalnych basenów z gorącymi źródłami koło Mataranka porasta las deszczowy. Jednym z występujących tu drzew jest tak zwane drzewo "o papierowej korze" (ang. paperbark tree, z rodziny mirtowate, łac. Melaleuca). Może ono być wykorzystywane na wiele sposobów. Na przykład, liście są używane do nadawaniu aromatu daniom rybnym. Ryby owija się mokrymi zielonymi liśćmi, a następnie zawija się w zwilżoną korę i piecze w ognisku. Miękka, warstwowa kora drzewa paperback była także wykorzystywana do zawijania pożywienia przeznaczonego do przechowywania. Kora doskonale nadawała się do budowy schronień i wodoszczelnych dachów. I wreszcie, wyściełano nią coolamons, czyli nosidełka dla dzieci, a także owijano ciała zmarłych.

Nitmiluk, czyli wąwóz rzeki Kathrine
      Słynny wąwóz rzeki Kathrine przez lokalne ludy Jawoyn nazywany jest Nitmiluk. Opowieść z Czasu Snu (tutaj zwanego Burr) wyjaśnia, skąd wzięła się ta nazwa. Nabilil, stwór przypominający smoka, obozował u wejścia do wąwozu podczas swojej mitologicznej podróży z zachodu, którą rozpoczął nad morzem w miejscu o nazwie Wadeye (Port Keats). Tereny, przez które podróżował Nabilil były bardzo suche, więc w swojej torbie (dilly bag), w której trzymał patyki do rozpalania ognia, miał też wodę. Niedaleko od miejsca obozowania Nabilil'a, spragnione wody ptaki próbowały złapać stwora, aby zabrać mu zapasy. Próbował gołąb Lumbuk, próbował kruk Wakwak, próbował brązowy jastrząb Garrkayn, ale żadnemu z nich się nie udało. Nabilil był od nich bardziej cwany. Gdy Nabilil dotarł do wąwozu, postanowił rozbić tu kolejny obóz. Usłyszał dźwięki wydawane przez cykady: "Nit Nit Nitnit!" i nazwał to miejsce Nitmiluk.
      Nabilil rozbił swój drugi obóz w górze dzisiejszej rzeki. Nietoperz jaskiniowy Walarrk schował się wśród liści tak, aby Nabilil nie mógł go dostrzec. Walarrk zastawił na Nabilil'a pułapkę i zabił go włócznią z kamiennym grotem. Gdy Walarrk zadał cios włócznią, przebił przy okazji torbę Nabilil'a, w której przechowywał on wodę. Woda ta wylała się wypełniając wszystkie strumienie i cały kanion rzeki Kathrine. Ptaki, które wcześniej nie potrafiły wykraść wody Nabilil'owi, teraz piły ile mogły z radością i nie mogły się nasycić. Odkryły również, że patyki do rozpalania ognia, które niósł Nabilil, zaczęły rosnąć wzdłuż rzeki. Ptaki mogły teraz rozpalać ogień, aby ugotować swoje pożywienie.
      Według tradycji ludu Jawoyn, najważniejszym praprzodkiem z czasu Burr jest Bula, stwórca całej ziemi. To Bula przemienił całą ziemię, stworzył krajobraz i pozostawił po sobie wizerunki na skałach w postaci malowideł. Na północ od miejscowości Kathrine, Bula skrył się pod ziemią. Ten obszar jest określany jako "chora kraina". Tego miejsca nie wolno zakłócać, gdyż może to sprowadzić ogień i trzęsienie ziemi.
      Kolejny praprzodek to Bolung, Tęczowy Wąż, który jest nie tylko dawcą życia, ale i niszczycielem. Jeżeli zakłóci się jego spokój, może sprowadzić pioruny i monsunowe powodzie. Siedziba Bolung'a to Deep Pools ("głębokie baseny") w tzw. Drugim Wąwozie rzeki Kathrine, gdzie tradycyjne prawo zabrania Aborygenom z ludu Jawoyn pić wodę i łowić ryby. Z okolicznych jeziorek też można zabrać tylko minimalną liczbę ryb, a nadmiar należy wrzucić z powrotem do wody, aby udobruchać Bolung'a.

Park Narodowy Kakadu
      Park Narodowy Kakadu obejmuje ogromny obszar chroniony ze względu na swoje walory przyrodnicze i kulturowe, kiedyś należący do ludu Warramal. Jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc jest galeria malarstwa naskalnego w miejscu, które do niedawna nazywane było - jak się okazuje błędnie - Nourlangie Rock. Jest to zniekształcona nazwa miejsca, które znajduje się w pobliżu, tj. Nawurlandja. Ale "nie-Aborygeni, którzy tu przybyli, zapomnieli szczegółowe informacje, które opowiedzieli im nasi ludzie", głosi przesłanie od tradycyjnych właścicieli tych ziem, którzy od pewnego czasu zasiadają w zarządzie parku. "Prosimy odwiedzających, aby używali właściwych nazw: Burrunggui i Anbangbang". "Burrunggui" to górna część skały, a dolna nosi nazwę "Anbangbang". Obydwa miejsca łączą się z opowieściami z Czasu Snu.
      W dolnej części skały znajduje się bogata galeria z malarstwem naskalnym - Anbangbang Gallery. Sztuka naskalna została tu wykonana jako ilustracje wielu opowieści z Czasu Kreacji. Pierwszy rzuca się w oczy wielki Nabulwinjbulwinj - niebezpieczny duch, który pożera kobiety, po tym jak najpierw ogłusza je w tańcu bulwą pochrzynu. Dalej schematyczny rysunek, jak w komiksie, przedstawia poszczególnych bohaterów kolejnych opowieści:
1. Namarrgon - "człowiek-błyskawica"
2. Barrginj to żona Namarrgon'a. Ona i Namarrgon są rodzicami Aljurr lub inaczej konika polnego Leichhardt'a (Petasida ephippigera), który pojawia się, gdy tylko zaczynają się pierwsze burze.
3. Namarndjolg i jego siostry złamali zakaz kazirodztwa, a wydarzyło się to na półce skalnej powyżej galerii. On stał się później Ginga - wielkim krokodylem słonowodnym.
4. Rodzinne grupy kobiet i mężczyzn w drodze na ceremonie. Kreski na piersiach dwóch kobiet wskazują, że to matki karmiące.
5. Guluibirr - ryba 'saratoga' (tj. australijska arowana Leichardti); potocznie i błędnie nazywana barramundi, to gatunek ryby często występujący w okolicznych wodach.
      Namarrgon - "człowiek-błyskawica" jest specjalną postacią w lokalnej mitologii. Błyskawica przedstawiona jest jako otok wokół jego głowy, który łączy jego ramiona, nogi i głowę. Kamienne siekiery umocowane do jego kolan i łokci wywołują huk grzmotów. Namarrgon, jego żona i ich dzieci Aljurr przybyli z północnego wybrzeża szukając dobrego miejsca, aby się osiedlić. Namarrgon żyje teraz w miejscu Namarrgon Djadjam - miejsce Opowieści Błyskawicy (Lightning Dreaming), które można zobaczyć z pobliskiego punktu widokowego Gunwarrde Warrde. To trzy wysokie klify, które wyglądają jak kolumny ustawione wzdłuż skarpy Ziemi Arnhema. Oczywiście, jak to z każdym miejscem świętym (djang andjamun) bywa, nie wolno zakłócać spokoju tego miejsca, bo każdy intruz tam się pojawiający może spowodować kłopoty.
      Dzieci Namarrgon'a to błyskawice, czyli Aljurr (Aljurr znaczy dosłownie "mała błyskawica"). Ale Aljurr mają także inną formę; jest to konik polny w kolorze pomarańczowo-niebieskim. Te owady pojawiają się w okolicy, gdy zaczynają się pierwsze burze. Mówi się, że szukają Namarrgon'a. Gdy Aborygeni zauważą, że te koniki polne pojawiły się w buszu, wiedzą, że nadchodzi czas, aby szukać schronienia przed deszczami.
      Wdrapujemy się na punkt widokowy Gunwarrde Warrde. Tutaj widzimy Daberrg - ślad kazirodczego czynu Namarndjolg'a, którego wcześniej widzieliśmy w galerii Anbangbang. Samotny głaz na półce skalnej w oddali to pióro, które siostra Namanjolg'a wyjęła z jego nakrycia głowy po tym, jak złamali prawo prze swój akt kazirodztwa. Umieściła je tutaj, aby pokazać innym, co zrobili. Potem sama zamieniła się w Tęczowego Węża.
      Kolejną postacią z lokalnej mitologii, którą poznajemy z malarstwa naskalnego w galerii Nanguluwur w Kakadu NP jest Algaihgo - Kobieta Ogień. Przedstawiana jako postać o czterech ramionach i kwiatostanach drzewa banksia przyczepionych do jej głowy. Jest ona jedną z praprzodkiń (Nayuhyunggi), która współtworzyła świat. To ona zasadziła kwitnące na żółto drzewa banksia, których tlące się kwiatostany używane są do przenoszenia ognia. Według opowieści, Kobieta Ogień uczyła także ludzi, jak z pomocą dingo, które przywędrowały tutaj razem z nią, polować na skalne oposy, jej ulubione pożywienie. Ludzie obawiają się Algaihgo, gdyż ona zabija i pali ich dobytek, dlatego należy unikać jej Djang (świętego miejsca) na Ziemi Arnhema, gdzie przebywa jej duch.
      Obok Algaihgo wzrok przyciągają Nayuhyunggi, tak zwani Potężni Przodkowie, którzy stworzyli świat i dali przyszłym pokoleniom prawa, zgodnie z którymi mieli żyć. Niektórzy z nich przyjęli ludzkie kształty, inni zmienili się z ludzi w zwierzęta. Wszyscy posiadają specjalne moce. Nayuhyunggi przedstawieni w galerii Nanguluwur to Namarnde. Mają wydłużone palce u stóp i sutki. Niektóre postaci mają po sześć palców u dłoni. Często niosą torby (dilly bag) na wnętrzności swoich ofiar: wątroby, płuca, serca i nerki. To istoty niewidzialne dla zwykłych ludzi. Żyją w jaskiniach i dziuplach drzew, a na świat wychodzą tylko w nocy. Wabią ludzi do swoich jaskiń, przywołując, aby podeszli bliżej. Opowieści, których ilustracją są malunki naskalne, mają być ostrzeżeniem, że Namarnde jedzą ludzkie mięso.
      Galeria Nanguluwur obfituje także w przykłady pięknego rysunku wykonanego w tak zwanym stylu "rentgenowskim". Starannie wykonane obrazy wielkich ryb i żółwi niemalże przedstawiają narządy wewnętrzne zwierząt. Ten styl jest współcześnie wykorzystywany przez artystów, którzy wykonują przeznaczone na sprzedaż obrazy na korze.
      Galeria Nanguluwur odzwierciedla także zmiany a tradycji aborygeńskiej wywołane spotkaniem z kulturą europejską. Wśród mitologicznych i animalistycznych rysunków pojawiły się europejskie statki. Aborygeńscy artyści, którzy decydowali się na malowanie nowych elementów rzeczywistości zwracali dużą uwagę na szczegóły. Miało to prawdopodobnie na celu wspomagać opowiadanie historii. Takie statki widywano w okolicy Parku Narodowego Kakadu od końca XIX do połowy XX wieku, gdy przywoziły zapasy do obozów myśliwych polujących na bawoły na równinach zalewowych Alligator Rivers, a wracały do Darwin wyładowane skórami. Wielu Aborygenów pracowało w obozach myśliwych. Praca była sezonowa, więc ludzie mogli wracać na swoją ziemię, aby przeprowadzić rytuały i ceremonie konieczne, aby utrzymać duchową więź ze swoją ziemią.

Półwysep York
      Gdy docieramy do Półwyspu York, to koniecznie chcę zobaczyć słynne lokalne malarstwo naskalne. Słyszałam o tym miejscu 16 lat temu, ale wtedy był możliwy tylko dojazd samochodem 4x4. W 2013 roku drogę wyasfaltowano i bez problemu dojechaliśmy teraz do Split Rock, 12 kilometrów na południe od miejscowości Laura. To miejsce ma w sobie coś szczególnego, przynajmniej tak to poczułam. Pewnie to smak zakazanego owocu, bo obejrzeliśmy trzy galerie wskazane na mapce dla zwiedzających, raptem niecały kilometr spaceru... Ale ścieżka szła dalej. Zapraszała, mimo znaku zakazu wstępu... Więc poszliśmy. To było takie symboliczne wyjście poza "zwykłą strefę turysty", jak wyjście poza "oswojoną czasoprzestrzeń" Niby wszystko było takie samo jak, wcześniej, ale jednak inne... Ścieżka zaprowadziła nas na szczyt wzgórza, a potem przez spalony busz do kolejnych jaskiń, kolejnych galerii, kolejnych obrazów. Słyszałam kiedyś, że w niektórych plemionach aborygeńskich był zwyczaj, że młode pary chodziły na miłosne amory w miejsca, gdzie trzymano kości zmarłych (wcześniej oczyszczone przez mrówki i ptactwo z tkanek miękkich). Bo tam było najwięcej duchów, największa była zatem szansa, że któryś ochoczo wskoczy do łona kobiety. I to mogło być jedno z takich miejsc. Skąd taka myśl? Czysta analiza bodźców wizualnych: wśród namalowanych figur dominowały postaci męskie z częściami intymnymi dumnie wyprostowanymi (nawet w pozycji do góry nogami!), kobiece piersi rozchodzące się na boki, jakby kobiety leżały na plecach, a dla mało-domyślnych - niektóre pary leżały skrzyżowane, jakby jedno na drugim... No i mnóstwo pomocnych Quinkas! Quinkas to dobre duchy wszechobecne w regionie Półwyspu York. Według "Mitologii Aborygenów" autorstwa Mudrooroo, są wcieleniem żądzy symbolizowanej przez męski organ płciowy. Jednak zwykle są przedstawiane jako szczupłe, zwinne, sympatyczne postaci. Ale są też duchy złe, których należy unikać. Mają podkurczone ramiona i nogi oraz guzowate wyrostki na ciele. Są złośliwe i dokuczliwe. Na skalnej galerii, obok rysunków, są także ryty naskalne. Przedstawiają ciekawe labirynty, przypominające mapy. Ich wiek datuje się na 13.000 lat.

Babinda
      Na wschodnim wybrzeżu w stanie Queensland ślady Aborygenów giną w natłoku zachodniej cywilizacji białych Australijczyków. Ale i tutaj znajdujemy miejsce, gdzie krajobraz jest opowiadany. Niedaleko miejscowości Babinda, nad rzeką o tej samej nazwie, jest miejsce, które słynie z wielkich głazów obmywanych tonią rzeki. Legenda o głazach mówi o tym, jak powstały one, ale także Basen Oolana'y, znany także jako 'basen diabelski'. Oto historia opowiedziana przez Annie Wonga, ze starszyzny plemienia Wanyurr Yidniji: 'Dawno temu, Oolana, piękna młoda żona członka starszyzny plemiona Wanyurr zakochała się w Dyga, przystojnym młodym mężczyźnie z odwiedzającego ich plemienia. Obydwoje kochankowie, wiedząc, że prawo plemienne zabrania ich związku, zdecydowali się na ucieczkę. Gdy odkryto ich obóz rozbity obóz przy rzece, Dyga wrócił do swojego plemienia. Natomiast Oolana rzuciła się w wody rzeki, która w jednej chwili stała się wzburzona i rwąca. Otworzyła się ziemia, z której w powietrze wylatywały wielkie głazy. Dziś te głazy oznaczają miejsce, w którym utonęła Oolanda. Wierzy się, że duch Oolandy rezyduje tu do dziś dnia. Wciąż woła, aby Dyga powrócił, wabiąc wszystkich odwiedzających to miejsce, a szczególnie mężczyzn. Przez lata, wiele osób tu utonęło. Uszanuj więc to kulturowe ostrzeżenia - nie wchodź do Oolanda's Pool i szanuje to miejsce, które ma znaczenie duchowe'.

Zapisane w ziemi...
      W latach siedemdziesiątych, w ramach zapoczątkowanej polityki pojednania, rząd australijski rozpoczął proces nadawania (lub raczej "zwracania") rdzennym mieszkańcom antypodów tytułów własności do zamieszkiwanych przez nich od wieków ziem. Na podstawie ugody pomiędzy stronami, część terenów została następnie wydzierżawiona od rad plemiennych w celu utworzenia parków narodowych, w zarządach których - obok białych - zasiadają tradycyjni właściciele tych terenów. Nie tylko strzegą należytego respektowania swoich praw i poszanowania kultury, ale i dzielą się z białymi swoją wiedzą i tradycją. Nie wszystkie historie mogą być ujawnione białym, a tylko nieliczne przekazywane są turystom. Poznanie wielu z opowieści wymaga odpowiedniej wiedzy lub wtajemniczenia. Są też historie, które według prawa przeznaczone są tylko dla kobiet, lub tylko dla mężczyzn. Aborygeni czują, że są opiekunami lub kustoszami ziemi przekazanej im przez praprzodków. Mimo, że czasy się zmieniają, starszyzny plemienne niezmiennie starają się respektować prawa, które od swoich przodków otrzymali. Dla nich Dreamtime jest czasem nieskończonym - z jednej strony stworzenie jest już zakończone, ale jednocześnie nie skończy się ono nigdy. Dlatego nieugięcie chronią swojej ziemi i jej krajobraz nieustannie opowiadają. Bo w ziemi jest wszystko zapisane.

iwona kozłowiec

Źródła:
Sven Lindqvist: Terra nullius. Podróż przez ziemię niczyją. Warszawa: Wydawnictwo W.A.B., 2010
Mudrooroo: Mitologia Aborygenów. Poznań: Dom Wydawniczy REBIS, 1997
Andrzej Szyjewski: Religie Australii. Kraków: Zakład Wydawniczy "Nomos", 2000
.



























































































































.






































































































.
FWT Homepage Translator