Azja 2007 artykuł o tuwińskim szamaniźmie z Czwarty Wymiar
index witryny
strona główna
wstecz








      Z wizytą u tuwińskiej szamanki Do Czadanu, zwanego tuwińskim Chicago ze względu na rzekomo niebezpieczeństwo ze strony lokalnej mafii, dojeżdżamy wieczorem. Miasteczko niewielkie, ale z cudem graniczy znalezienie ulicy Mira, gdzie mieszka znajoma nauczycielka angielskiego. W tymi mieście nikt nie posługuje się nazwami ulic. Zresztą, i tak mało kto jest trzeźwy; smutny to widok. W końcu taksówkarz podpowiada nam, że ulica, której szukamy, jest koło centrum szamańskiego, a to miejsce znamy dobrze sprzed dwóch lat. Hierielma jest zaskoczona naszym przyjazdem. Akurat pieliła w ogródku, nie spodziewała się gości. Zostawiamy więc tylko książki do nauki angielskiego, prezenty od darczyńców z Polski, i umawiamy się na następny dzień. Na nocleg jedziemy w okolice ruin buddyjskiego monastyru Ustuu Huree. Miejsce to dla mieszkańców okolicy jest szczególne. "Monastyr spalili komuniści", ze znaczącym uśmiechem tłumaczy nam później skośnooka kustoszka lokalnego muzeum w Czadanie, gdzie można zobaczyć makietę dawnej świątyni. "Ludzie różne przedmioty zdążyli uratować, potem po dziuplach i jaskiniach chowali. Jak już można było, to to, co przetrwało, do muzeum przynieśli." Ustuu Huree jest też ważne dziś ze względu na międzynarodowy festiwal "Żywa wiara, żywa pieśń", który odbywa się tu każdego lata. Niestety, w tym roku jesteśmy o dwa tygodnie za wcześnie.
      Następnego dnia stawiamy się o umówionej godzinie u Hierielmy. Będzie dziś naszą przewodniczką i tłumaczem. Na wszelki wypadek, bo po rosyjsku wciąż się tu można jako tako dogadać, choć przeważa język tuwiński. Pierwsze kroki kierujemy do szamańskiego centrum czyli "tuwińskiego chramu", jak nazywają to miejsce tubylcy. Pełni ono w Czadanie ważną rolę. W Tuwie, jak i na całej Syberii, przez lata komunizmu nie zdołano wyplenić szamanizmu jako wyrazu duchowości i tradycji lokalnej, a od czasu upadku Związku Radzieckiego odrodzenie religijne idzie w parze z zapaścią gospodarczą na południowych rubieżach imperium.
      Szamanka Kyzyłowa wita nas przed domem. "Zachaditie, zachaditie", zaprasza i prowadzi nas do swojego gabinetu. Najpierw kilka słów o tradycji szamańskiej i usługach, jakie świadczy. Kyzyłowa opowiada o rytuałach, które odprawia się tradycyjnie po narodzinach i po śmierci, o pomocy jakiej udziela w kłopotach finansowych i co robić, gdy małżonkowie starają się o dziecko. Na koniec szamanka pyta, w jakiej sprawie my do niej zajechaliśmy. Cóż, droga przed nami daleka, prosimy szamankę, żeby sprawdziła, co nas jeszcze w podróży czeka. A przy okazji może złe duchy odgoni, a i dobrych opiekunów przywoła. Właściwy rytuał należałoby odprawić w lesie, najlepiej wieczorem. Ale nam się spieszy, jak zwykle ludziom z zachodu. Szamanka zgadza się przeprowadzić dla nas rytuał u siebie na podwórzu.
      Ale najpierw poczęstunek. "Tak nakazuje nasza tuwińska gościnność", tłumaczy nasza gospodyni. Kyzyłowa gości nas jak delegację międzynarodową przystało. Na zbite z desek ławy przed domem wjeżdżają półmiski z poczęstunkiem: sałatka z pomidorów, arbuzy, lokalny ser, herbatniki, cukierki. Gdy w 40 stopniowym skwarze raczymy się smakołykami i gorącym czajem, pomocnicy szamanki przygotowują ognisko w specjalnie do tego przeznaczonym zakątku podwórza, otoczonym wstążkami zawieszonymi na sznurkach. Po zakończonym poczęstunku część jedzenia ląduje na przygotowanym z cienkich szczap drewna ruszcie. Do tego jeszcze słoik miodu, kawał mięsa i wędlina. Nie wolno skąpić przy składaniu darów, bo duchy się obrażą. Następnie wszystko obkładane jest jeszcze suchym drewnem. Pomocnicy Kyzyłowej ustawiają na stołeczku (koniecznie po wschodniej stronie) metalowy talerzyk z gałązkami jałowca, obok dwie miseczki z mlekiem i kefirem. Po chwili z domu wychodzi sama szamanka. Na ceremonię specjalnie przywdziała swój rytualny strój, który zdobią kolorowe frędzle, dzwonki i obowiązkowe "szamańskie lusterka", dzięki którym szamani mogą oglądać ludzkie dusze oraz patrzeć w przyszłość. Do tego buty ze skóry z zadartymi noskami (żeby nie ranić matki-ziemi) i specjalne nakrycie głowy - czepiec z wypchanym popiersiem orła. Pióra też są nieodzownym atrybutem szamańskim i mają pomagać w tak zwanym "szamańskim locie" w zaświaty. Jest też oczywiście najważniejszy atrybut szamana, czyli bęben.
      Najpierw szamanka podpala gałązki jałowca, a od nich dopiero cały stos, który momentalnie zajmuje się ogniem. Tlące się gałązki jałowca dają dym, którym szamanka po kolei okadza wszystkich uczestników rytuału. Najpierw wzdłuż rozpostartych rąk, dookoła tułowia, potem głowa i pod uniesionymi stopami. Każdy okadzany delikwent powinien w myślach powtarzać afirmację, że wszystko co dobre zostaje, a co złe - odchodzi. Następny etap to bryzganie. Rzeźbioną drewnianą łyżką na cztery strony świata i na ogień rozbryzguje się w darze kefir, a resztę wlewa do ognia. Teraz szamanka przystępuje do śpiewów. Najpierw rytmiczne uderzenia w bęben. Jak w transie, powoli intonuje swoją pieśń. Siedzimy grupą dookoła ogniska. Żar z nieba potęguje żar ognia. Czujemy się jak w piekielnym ogniu, gorąc nie do zniesienia. Płomienie coraz większe, zaczyna palić się trawa wokół ogniska. Odsuwamy się z naszymi krzesełkami w popłochu, pomocnicy gaszą palącą się trawę, a szamanka bez przerwy śpiewa, tańcząc dookoła ognia.
      Gdy ognisko powoli się dopala, przychodzi czas na pokłony, czołem do ziemi, w stronę ognia. Hierielma pokazuje nam, jak to się robi. Potem ja, za mną reszta naszej grupy. Ku mojemu zdziwieniu bez szemrania wszyscy wypełniają polecenia Kyzyłowej. Katolik czy ateista, bez różnicy, na wszelki wypadek klękają i czołem biją w ziemię. I tak trzy razy. Na koniec jeszcze łyk mleka z miseczki, która krąży wśród wszystkich uczestników rytuału, i biczowanie - cztery symboliczne uderzenia rzemieniem przez plecy.
      Wracamy do gabinetu szamanki i czekamy na werdykt. Kyzyłowa oznajmia, że rozmawiała z duchami. Dały się przekonać i w dalszej drodze towarzyszyć nam będą tylko te dobre, a zarys gwiazdy, który wypalił się na trawie wokół ogniska to dobry znak dla naszej podróży. "Tylko musicie wyjechać z Rosji 15 dni przed końcem waszej wizy, bo inaczej będą problemy", kończy szamanka.
      Na pożegnanie jeszcze wymiana podarunków. Ofiarowuję Kyzyłowej na pamiątkę wisiorek z różowego kwarcu, który ma przynosić szczęście, a w zamian dostaję drewnianą szamańską łyżkę do bryzgania (co jest dla mnie prezentem bardzo symbolicznym).
      Teraz jest czas na zapłatę. "Zwykle taki rytuał kosztuje dwa tysiące rubli, ale wy jesteście w podróży. Dajcie połowę." Dziękujemy, żegnamy się i ruszamy dalej.
      Czadan to miasto owiane złą sławą, jak zresztą cała zachodnia Tuwa. Od czasu przemian gospodarczych ludziom żyje się tu ciężko. Pozbawieni przez bolszewików i przymusową kolektywizację swojej tradycji życia koczowniczego, nie za bardzo potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości bez pomocy pierwszego sekretarza, kołchozu i planu pięcioletniego. Jak Indianie Amerykańscy, czy Aborygeni w Australii, na skutek podbojów kolonialnych wielkich imperiów utracili swoją tożsamość i więź z tradycją. Być może to, co przetrwało, a dziś powoli się odradza, pozwoli im znowu kiedyś być dumnymi z tego, że są Tuwińcami.

      Tuwa, a dokładnie Republika Tuwy (powierzchnia:170 500 km2, ludność: 308 500 mieszkańców) to autonomiczny okręg w azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej, położony tuż przy granicy z Mongolią. W skali całej Federacji Rosyjskiej wyjątkowe jest to, że dziś teren ten w ok. 80% zamieszkuje ludność tuwińska, a język tuwiński jest powszechnie używany jako język narodowy. Języka rosyjskiego dzieci uczą się w szkole jako języka drugiego. Tuwińcy są narodem pochodzenia tureckiego. Oprócz terenu Tuwy, mniejszości tuwińskie zamieszkują również Mongolię i część Chin. Tradycyjnie Tuwińcy byli ludami koczowniczymi, trudniącymi się głównie pasterstwem i myślistwem. Przymusowa kolektywizacja i nacjonalizacja bolszewicka pozbawiła Tuwińców nie tylko ich stad i tradycyjnego stylu życia nomadów, ale i kultury i tożsamości narodowej, której ważnym elementem była duchowść. Za czasów komunizmu ateistyczna polityka państwa konsekwentnie potępiała wszelkie przejawy religijności w całym imperium, jako oznaki zacofania społecznego i "opium dla mas". W Tuwie oznaczało to prześladowania szamanów i lamów buddyjskich, (np. w 1930 wydano dekret o konfiskacie przedmiotów kultu ludności cywilnej), gdyż właśnie te dwie religie dominowały w tym rejonie. Szamanizm (animizm) był pierwotną religią Tuwińców, jak zresztą wielu innych ludów syberyjskich, natomiast lamaizm (tybetańska wersja buddyzmu) zadomowił się w Tuwie od XVIII w., dokąd przybył z Mongolii. (Ciekawostką jest to, że buddystów lamaickich nie obowiązuje zakaz spożywania mięsa). W latach dwudziestych, a więc w czasach pre-sowieckich lamaizm został proklamowany jako religia państwowa, jednak nie przeszkadzało to w żaden sposób temu, aby równolegle Tuwińcy wyznawali szamanizm, a także prawosławie, które pojawiło się wraz z osadnikami rosyjskimi. Stąd też specyficzną cechą szamnizmu tuwińskiego jest jego elastyczność i otwartość na wpływy zewnętrzne. Doskonale wchłania on elementy innych religii, włączając do własnych rytuałów na przykład rekwizyty buddyjskie, czy zasady etyki chrześcijańskiej.
      Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku w Tuwie nastał czas przemian. Lokalny rząd podpisał nowy układ stowarzyszeniowy z Federacją Rosyjską, na mocy którego republika utraciła rosyjską "pomoc gospodarczą", ale zyskała autonomię i niezależność religijno-kulturową.
      Szamanizm jest archaiczną religią wspólną dla wszystkich ludów Syberii. Jego podstawą jest przeświadczenie o dwóch wymiarach rzeczywistości, materialnej i duchowej. Natomiast kosmologia syberyjskiego szamanizmu oparta jest na trzech piętrach organizacji świata, które obejmują: Świat Dolny zamieszkany przez złe duchy, Środkowy Świat ziemski i niebiański duchowy Świat Górny zamieszkany przez życzliwe duchy pomocnicze. Rolą szamana jest komunikacja z duchami, a nawet podróżowanie w zaświaty, co czyni w celach społecznych, to znaczy dla dobra wspólnoty lub poszczególnych jej mieszkańców. Kontakt ze światem duchowym następuje w transie, w który szaman wprowadza się poprzez rytmiczne bębnienie lub śpiew, czyli "kamlanie". Bęben jest nieodłącznym atrybutem każdego szamana, bez względu na to, z jakiego kręgu kulturowego pochodzi (współczesne badania medyczne wiele uwagi poświęcają na wpływ rytmicznego bębnienia na ludzką świadomość). Natomiast śpiew w Tuwie ma charakter szczególny, gdyż jest to najczęściej "khoomei", czyli tzw. "śpiew gardłowy", charakterystyczny dla tego regionu świata. Ważnymi momentami kontaktu każdego człowieka z zaświatami są narodziny i śmierć, dlatego w takich chwilach pomoc szamana jest nieodzowna. Chodzi tu o pomoc duszy w "ulokowaniu" się w nowym ciele przy narodzinach (by uniknąć problemów duszy i ciała w ciągu życia) oraz odprowadzenie duszy zmarłego w celu jej harmonicznego połączenia z zaświatami (specjalne rytuały odprawiane są w 7 i 49 dni po śmierci). Szaman występuje również często w roli uzdrawiacza, do czego, obok pomocy duchów, wykorzystuje również zioła i medycynę naturalną.
      Tradycyjnie szamanem nigdy nie zostaje się z własnej woli. Jest to raczej powołanie, często dziedziczone z pokolenia na pokolenia. W czasach sowieckich osoby z powołaniem szamańskim często traktowane były jako chore umysłowo, przetrzymywane w zakładach psychiatrycznych, potępiane społecznie.
      Kluczowym momentem w życiu szamana jest tzw. choroba szamańska, która jest momentem duchowej inicjacji adepta do wykonywania praktyk szamańskich. Jest to niejako podróż w zaświaty, której nierzadko towarzyszą niezwykłe boleści fizyczne (powodowane przez istoty duchowe, jako test "powołania" kandydata), utrata przytomności, czy konwulsje.
      W przeszłości ważne było również szkolenie pod okiem "praktykującego" szamana. Oczywiście po latach tępienia szamanizmu przez rosyjski etnocentryzm, nowi adepci tej praktyki mają nie lada problem, aby odtworzyć "brakujące pokolenie" szamanów i znaleźć godnych nauczycieli. Wznawiając stare tradycje współcześni szamani często kierują się własną intuicją, ale także zapisami lub opowieściami z czasów przed-sowieckich, a nawet (o ironio!) korzystają z moskiewskich instytutów wiedzy ezoterycznej lub zbiorów muzeów krajoznawczych. Z tej perspektywy wszelkie kursy szamańskie serwowane w świecie zachodnim wydają się mieć wątpliwy wymiar "praktyczny".
      Nieodłącznym rośliną każdego szamana syberyjskiego jest tak zwane "szamańskie ziele" (artysz), czyli jałowiec, którym okadza się i oczyszcza pomieszczenia oraz aurę osób zwracających się do szamana o poradę. Jest to praktyka tak powszechna, że gałązki jałowca można kupić na każdym targu w Azji Centralnej.
      Oprócz bębna, ważnym atrybutem każdego szamana jest specjalna łyżka z dziewięcioma zagłębieniami (dziewiątka jest świętą liczbą w szamaniźmie tuwińskim) do "bryzgania" na cztery strony świata płynów (np. ajranu, czyli kefiru, "araki" czyli napoju z destylowanego mleka lub lokalnej herbaty z solą i mlekiem) przy okazji każdego rytuału lub ceremonii.
      Wspólnym elementem przenikania się obydwu tuwińskich religii jest czczenie charakterystycznych miejsce krajobrazu, czego przykładem jest Góra Niedźwiedzia, czyli Khaiyrakan, na zachód od Kyzyłu, wznosząca się malowniczo tuż nad meandrującym Jenisejem. Jest to miejsce szczególne zarówno dla wyznawców szamanizmu, jak i buddyzmu (we wrześniu 1992 roku odwiedził je i poświęcił Dalai Lama, co było ogromnym wydarzeniem o znaczeniu nie tylko religijnym, ale i politycznym). Dla wyznawców szamanizmu nazwa tego miejsca podkreśla jego związki z kosmicznym gwiazdozbiorem Wielkiej Niedźwiedzicy.
      Z perspektywy szamańskiej ważnymi miejscami, gdzie przebywają duchy są wszystkie przełęcze i źródła. Zawsze można znaleźć tam święte drzewka obwieszone wstążkami i flagami modlitewnymi. Często znajdują się tam także sterty kamieni (zwane ova) układanych w specjalnej intencji. Obok nich ludzi zostawiają drobne monety lub inne dary, np. papierosy. Czasami w takich szczególnych miejscach znaleźć można także ryty naskalne lub kamienne figury pochodzące z czasów tureckich, choć większość z nich została za czasów sowieckich "uwięziona" w muzeach krajoznawczych, m.in. w Kyzyle, stolicy republiki (nazwa nadana przez bolszewików, w języku ludów tureckich oznacza "czerwony"). Innym przejawem silnych związków szmanizmu syberyjskiego z przyrodą są rytuały błogosławieństwa lub uzdrawiania ziemi lub wspomaganie płodności natury. Współcześnie mają one ogromne znaczenie dla budzenia świadomości ludzi na kwestie ekologiczne, szczególnie teraz, gdy po erze sowieckiej w Tuwie pozostały ruiny danych budynków kołchozowych, byli koczownicy nie opanowali idei zagospodarowania śmieci, a na zachodnich krańcach Republiki straszy ziemia rozdarta odkrywkową kopalnią azbestu. Podobno były nawet plany, aby w świętej Górze Niedźwiedzia otworzyć kopalnię w celu wydobywania złóż cementu! Dlatego też szamanizm i ścieżki duchowości mogą być dla Tuwińców drogą, aby odnaleźć równowagę, którą mieli zanim Rosjanie przywieźli tu miasta, drogi i ... wódkę.
      Współczesny szamanizm różni się od tradycyjnego. Tuwa, otoczona pasmami Gór Sajańskich, zawsze była poza głównymi szlakami handlowymi i rzadko docierały tu nowe wpływy i prądy filozoficzne. Dlatego też szamanizm tuwiński przetrwał niezmieniony od stuleci. Dopiero za czasów ZSRR została przerwana nić tradycji animistycznej, która w wielu kulturach zachodnich zaginęła wieki temu.
      Dziś usługi szamańskie są powszechnie dostępne w Tuwie. W większych miastach funkcjonują centra szamańskie, gdzie przy wejściu wisi cennik za standardowe usługi. Na wioskach wszyscy wiedzą, gdzie mieszkają szamani i gdzie można zwrócić się po pomoc lub po poradę. Szamani pomagają leczyć ludzi, oczyszczają domy ze złych duchów, odprawiają rytuały przy narodzinach i śmierci, przyzywają na pomoc dobre duchy przy ważnych przedsięwzięciach, a przy okazji tuwińskiego Nowego Roku "shagaa" obchodzonego według kalendarza lunarnego (w tym roku przypadał 8 lutego), przepowiadają wydarzenia na nadchodzący rok.

      W 1993 roku, przy udziale międzynarodowej Fundacji ds. Badań Szamańskich, w stolicy republiki, Kyzyle, odbyła się pierwsza konferencja poświęcona szamanizmowi. Konferencja odbyła się przy wsparciu prezydenta Tuwy, co w sposób znaczący podkreśla, że w tym rejonie szamanizm traktowany jest niemalże jako religia państwowa, a na pewno jako ważny element tuwińskiej tożsamości i tradycji. Materiały do niniejszego artykułu zostały częściowo zaczerpnięte z raportu z tej konferencji pt. "Tuwa, ziemia orłów", autorstwa Billa Bruntona, który ukazał się w wydawnictwie "Szamanizm", wiosną 1994, tom. 7, nr. 1.

iwona kozłowiec

strona główna wyprawy Azja2007
artykuł o Uzbekistanie z Off-road Pl
artykuł o Ałtaju z Off-road Pl
artykuł o Samarkandzie z Czwarty wymiar

Opis innych podróży do Azji Indie1999, Azja2005, Azja2003, Azja2008, motocyklem 2008, motocyklem 2009, Indie2010 znajdziecie również na tej witrynie.

Zobacz inne artykuły.